czwartek, 30 stycznia 2014
Tak różny - tak podobny. 
Choć poszukiwanie własnej, muzycznej drogi zajęło mu kilka dobrych lat a okres stagnacji zapewne wprawił w depresyjny nastrój, Viva la Street  to poemat życia napisany bez zbędnego idealizowania przeszłości i rzeczywistości. Koncepcja 9-ciorga muzyków, występujących jako jeden zespół, wydawać by się mogła dość ryzykownym zabiegiem. Jednak efekt tej operacji bez wątpienia tchnął nowe życie w artystyczny wizerunek Jimmy’ego. 
Daleko mu do długowłosego, z charakterystyczną grzywka, chłopaka, który przyczyniał się do omdleń tysięcy fanek. Tym razem, zdecydowanie bardziej wygolony i z lekko podbitym okiem, także wprowadza w dość odmienny stan swoich słuchaczy. To nie szał uniesień podyktowany niczym nie uzasadnioną namiętnością, lecz prawdziwa narracja z druga osobą. Być może można się tu doszukiwać próby rozliczenia się z przeszłością i zamknięcia pewnych rozdziałów. Z drugiej strony akustyczne brzmienia, z pewnością są swego rodzaju powrotem do muzycznych  korzeni Jimmy’ego.  Próba odwrócenia uwagi od wokalisty, który nie do końca wie, co chce przekazać. Tak z reguły definiuje się multi-osobowe zespoły . 
Z specjalną dedykacją dla jednej z fanek
9 muzyków, ramię w ramię na jednej scenie, na jednej płycie. Każdy inny, każdy prezentujący bardzo wyraźnie swoją indywidualność, bez zbędnej próby przyćmienia kolegi zza pleców…tu ewidentnie słychać jak ważną i znamienną rolę odgrywa każdy z nich na tej płycie. Wsłuchując się w każdą piosenkę ma się tylko jedną nadzieję, by słowa wokalisty okazały się prawdziwe : I'm gonna sing, baby, 'Til the blood runs dry..
Viva la Jimmy Kelly!
czwartek, 23 stycznia 2014


And I'm just a boy on a pier, [kliknij]
I'm stealin', I'm lying,
And fightin',
I'm just a boy on the street,
I'm ready to die for a dollar.
...
Viens là,
On dansera,
On osera vivre l'amour,
Et puis, la la. [I co dalej?]

A co było dalej, to musicie sami przeczytać…bo wraz z Xawerym, który jednych wywiał, innych przywiał 6. grudnia do ChCKu,  poczuliśmy prawdziwy powiew muzycznej przygody...


Ile osób przyjedzie do Berlina?pyta Jimmy, w czasie gdy na scenę wchodzi reszta zespołu.  Raz, dwa trzy, cztery, pięć…ooooo świetnie, Bardzo się cieszę! , w Berlinie zapytam się kto jest z Polski , mam nadzieję, że tam będziecie! Będę na Was czekał!
…i tak zaczęło się wielkie poruszenie. I bynajmniej nie chodziło o darmowe wejście na kolejny koncert, ale o wyróżnienie i zaufanie jaki Jimmy wraz z zespołem nas obdarzyli. Każdy z nas był w życiu na wielu koncertach, ale czy kiedyś artysta zaprosił Was by przyjechać i pomoc mu w nagraniu DVD?...
Za pośrednictwem , chyba najlepszych ( facebookowych) narzędzi integracji, raz dwa udało się zweryfikować, kto jest na „liście szczęśliwców”. Trzeba wysłać maila z potwierdzeniem do Conny , Tylko gdzie? No i jak zebrać rozsianych po całej Polsce ludzi w jedną grupę i wyruszyć za zachodnią granicę? Akcja BUS, choć w ostateczności okazała się klapą, to bez wątpienia przyczyniła się do zawiązania, jak się później okazało, ważnej koalicji KLP.  Ok, nie da się drzwiami to  walimy oknem. Kto ma samochód?
Zestaw przetrwania i przepustka do muzycznej uczty.

Katowice- Berlin, Warszawa-Łódź- Poznań; Poznań-Berlin, Piła-Szczecin-Berlin,…..hmm nazjeżdżali się z różnych zakątków. Przemierzyli szmat drogi, by krotko po 18:00 znaleźć się w berlińskiej dzielnicy Neukoelln . Po drodze warto wspomnieć jeszcze wnikliwe poszukiwanie kartonu( na prezent) , który w efekcie okazał się być pocztowym i mały break na  jakże „pyszny” obiedzie u najsłynniejszej posiej pogromczyni restauracyjnych niedociągnięć- Magdy G. „Poproszę pierogi z kapustą i mięsem” .
Ku ogromnemu zdziwieniu, warto było jednak dopytać czy kapusta i mięso są  w środku  czy może jednak  na talerzu obok pierogów.  Bo to, okazało się nie być aż tak oczywiste i niech zagadką pozostanie z czym w takim razie były pierogi. Szczerze, żadna rew(olu)elacja! A wręcz TA, by im się przydała!

Parkowanie w Berlinie (strefa czy nie strefa?hmmm)- pestka!  Równoległa ulica do Karl Marx str. i za darmochę stoisz do rana.
Heimathafen . Nie, no kultura.  Kolejka grzecznie ustawia się pod wejściem, a jak się wepchasz to nikt nawet na ciebie krzywo nie spojrzy. Boją się czy co?
Dobra, trzeba znaleźć Conny- jakoś musimy się dostać do środka i odszukać na tej „liście szczęśliwców”. Poszło sprawnie  i samo zajmowanie miejsc na sali okazało się dużo spokojniejsze niż choćby podczas niedzielnej mszy.  Choć target na widowni momentami podobny-  co nas cieszy, bo oznacza, że tu muzyka Jimma łączy a nie dzieli fanów.
Cieszymy się, że tak licznie przybyliście na nasze show. Nagrywamy dziś DVD, ale słuchajcie sprawa jest taka. Wiem, że są święta, ale my to DVD będziemy publikować w wakacje :D, czy możecie wszystkie świąteczne akcenty pochować  :)  Nie , no  Johan, poważnie? Ok., zrobimy jak zechcesz.
I tak, nasze mikołajowe czapki wylądowały pod krzesłami. Jeszcze tylko szybko bransoletki fluorescencyjne i show must go on….!!! Ale za moment, zza pleców słyszysz.... Sorry, darf ich auch? Pewnie, trzeba się dzielić z braćmi zza Odry. I tak połowa sali, zaopatrzona w polskie gadżety z niecierpliwością oczekiwała na NICH!

Who's thewinner who's the loser? [kliknij]…. Uuuuuuuu, aaaaaaaaa-  to, w wolnym tłumaczeniu okrzyk zadowolenia i uwielbienia dla tego wykonu. Matko, jak nas ręce bolą. Ale to nic, nie ważne – show to show i czadu dawać trzeba!
Co, już przerwa? Zdecydowanie za szybko, ale…jak to  Jimmy swobodnie, sam schodzi ze scen i idzie kupić sobie colę?  Zdziwienie na naszych twarzach niczym byłby to Paddy swobodnie przechadzający się pośród fanów na koncercie.  Jednogłośnie stwierdzone: U nas by to nie przeszło !
Szybko się napiję i zaraz wracam, ok.?- odparł. 

...i jednej brak :)
Ok. Jak przepraw to przerwa, ale co ruszać się z miejsc? Nie, trzeba pilnować prezentu, wszak cenny niczym wódka na weselu!  ( no żubrówka to akurat była).
Dobra, dobra teraz spokój, proszę nie klaszczcie i nie śpiewajcie. Za każdym razem co śpiewam tą piosenkę, to tracę rytm, a wiecie teraz nagrywamy DVD- ironicznie ale przekonywującą Jimmy poprosić i chwile powagi. Pan każe, sługa musi J
Ta dziewczynka podobno marzyła aby razem ze mną zaśpiewać na scenie Nanana, macie coś przeciwko?  Przeciwko?  No wolne żarty, dawaj Mała!!!!
Drugie życie świątecznego łańcucha- na profilu Jimmy'ego
Jeszcze tylko a może wreszcie - backstage. Dopchać się to nie lada wyzwanie, tu już było lekko czuć polskie, dobrze nam znane klimaty. Wreszcie się udało, sweet focia, samojebka,  no i profesjonalne grupowe – było. Podpisy są, uściski o jakie mocne… Prezent, też oddany w dobre ręce, choć sam zainteresowany z góry wiedział co dostał. Ciekawe czemu? ;) …

Choć wydawać by się to mogło mało realne, że grupa tak mało lub wcale nie znających się osób, w ciągu kilku dni tak się zorganizuje – to jednak okazało się prawdziwe. Ba, nie tylko prawdziwe , ale i prawdziwie niezapomniane. Na tyle, że najlepiej zachować te wspomnienia i przeżycia na kartach, stronach Internetu. Tak też narodziło nasze polskie Kelly życie. Bez „y” ,ale to chyba każdy wie dlaczego ;)…